niedziela, 13 września 2009

Trochę zdjęć

Dzisiejsze zdjecia z Estanci Acapulco :










Chrytus...prawie taki jak w Rio de Janeiro :)





Królewna Sniezka



I inne:


Bobby :)



Aracatuba:




Szkoła

Postanowiłam teraz napisać coś o szkole do której uczęszczam tu w Brazylii. Jest to mianowicie Colegio Anglo w Aracatubie. Jest to oczywiście szkoła prywatna. Jak sie dowiedziałam tutaj publiczne szkoły są bardzo słabe i wszyscy, których na to oczywiście stać posyłaja dzieci do prywatnych szkół. Jest ich tu duzo w Aracatubie, jednak podobno Anglo jest najlepszą szkoła w mieście. Ja niestety nie mogę z tego korzystać, ponieważ nadal na lekcjach raczej nic nie rozumiem, chociaz ostatnio jest troche lepiej i jak uwaznie słucham to w miare wiem o co chodzi.
Nie jest to duża szkoła, są tylko po 2 klasy w roczniku, a w klasie ok. 40 uczniów. Ja i Praful jesteśmy jedynymi wymieńcami w szkole. Podobno ma przyjechac jeszcze dziewczyna z Niemiec, ale nie wiadomo kiedy. Niestety trafiłam do najgorszej klasy w szkole (2a). Prawie codziennie na jakiejś lekcji przychodzi dyrektor i na nas krzyczy albo nauczyciel wyprasza kogos z klasy. Rzeczywiście moja klasa ma duży problem z utrzymaniem ciszy na lekcjach, co bardzo irytuje nauczycieli a ja się im nie dziwie. Ja na lekcjach czytam książki i ucze sie portugalskiego. Nie dostałam szkolnych książek, więc nie moge robić ćwiczeń i zadań.




Teraz trochę zdjęć z moimi koleżankami ze szkoły:
ja, Lays i Livia (the best!!)


Lays, Maria Clara, ja i blizniaczki
Praful uwielbia moje okulary
Maria Clara,ja, Lays i blizniaczki

sobota, 12 września 2009

One month!

8 wrzesnia ok. godziny 23 (czasu Brazylijskiego) minął mój pierwszy miesiąc w Brazylii! Muszę przyzanać, że czas tutaj mija bardzo szybko i oczywiście bardzo przyjemnie.
W piątek tydzien temu byłam na imprezie urodzinowej mojej koleżanki z klasy- Melissy. Tutaj przyjecia urodzinowe sa bardzo huczne. Wszystko odbyło sie w jej domu nad basenem ( ma bardzo duży dom) i było bardzo fajnie. Poznałam nawet exchange studnetke z RPA, która mieszka w mieście Sao Paulo. Jednak najwieksza atrakcja wieczoru był Praful, który tańczył hinduskie tańce, a własciwie próbował tańczyć...Wyszłam z imprezy ok. 2 i przyjechal po mnie mój host tata.
W sobote przez cały dzień siedziałam w domu i spałam, dopiero wieczorem poszłam odwiedzić moja 2 host rodzine. Zaprosili mnie z okazji urodzin ich młodszej córki - Any Pauli. Oni w odróznieniu od mojej terazniejszej rodziny mieszkaja w artamentowcu. Są naprawde mili i ciesze sie ze bede z nimi mieszkać.
W niedziele była naprwde okropna pogoda. Padało od rana i nic ciekawego sie nie działo. W poniedziałek nie musiałam iśc do szkoły, bo w Braylii było świeto niepodległości, pojechałam wiec z moimi host rodzicami na jakies rodzinne przyjecie. Nie siedzieliśmy tm długo, bo byla brzydka pogoda a przyjecie było na dworze, pod wielka wiatą.
We wtorek musiałam już niestety iśc do szkoły. W czwartek wieczorem poszłam z host rodzicami na przyjecie organizowane przez siostre mojego host taty (tą od Estnci Acapulco). Przyjecie było dla jej syna i jego narzeczonej, którzy za miesiąc sie pobieraja. Nie pamiętam już nazwy tego przyjecia, ale organizuje sie je zawsze róno 30 dni przed ślubem i narzeczeni dostaja jako prezenty akcesoria do kuchni. Bardzo zabawne było rozpakowywanie prezentów. Na każdym prezencie było przyklejone zdjecie dającego, tylko ze było to zdjecie z dzieciństwa. Moj kuzyn z narzeczona musieli zgadywać majac do dyspozycji zdjecie, od kogo jest prezent. Jak im sie nie udawało mój kuzyn musiał zjeść pomidora, którego szczerze nienawidzi albo zrobić coś innego. Wyszlismy z impezy po pierwszej i jak rano wstałam Tania przyszła do mojego pokoju i spytała się czy koniecznie musze iśc dzisiaj do szkoły. Ja oczywiście powiedziałam, że nie i wszyscy poszliśmy dalej spać. Gdy wstałam, dopiero przed 12, przyjechała Tania i pojechałyśmy na obiad do resturacji, a potem ona musiałam gdziś iśc wiec zawiozła mnie do domu Prafula, a potem po mnie przyjechała. wieczorem byłam z koleżankami z Penapolis (które przyjechały do Aracatuby i nocowały u mnie w domu)i Ada na impreze ich kolezanki - Amandy. Festa (czyli przyjecie) odbyła sie w klubie Calypso. Nie spodziewałam sie takiej wielkej imprezy. Było strasznie dużo ludzi ( i wszyscy ubrani na czarno, bo taki był wymóg). Na wielkim ekranie były wyświetlane zdjecia Amandy. Oni tutaj w Aractubie (nie wiem czy w całej Brazylii) bardzo hucznie obchodza 15 urodziny. Wyszłyśmy z klubu po 4 i jak dotarłysmy do domu natychmiast poszłyśmy spać.
Dzisiaj byłam z dziwczynami w centrum handlowym i kupilam sobie przywieszke z havaianasami do komórki. Wieczorem podobno ide z moja rodzina na jakos koleja feste.
Tutaj naprawde życie kręci się wokół imprez :)

wtorek, 1 września 2009

Gorąco!!

W Brazylii potrafi byc naprawde gorąco! Wiem, ze na początku narzekałam, ze jest mi zimno i ze tu powinno być ciepło....Teraz jest az za ciepło. Kiedy w weekend siedząc w McDonaldzie skarzyłam sie ze jest mi za gorąco moje koleżanki tylko sie śmiały i mówiły, że dopiero latem zobacze jakie tu moga być temperatury (teraz w Brazylii jest koniec "zimy"). Ostatni tydzień minął bardzo szybko. Jak zwykle codziennie wstawałam o 6.20 i szłam do szkoły. W czwartek pierwszy raz poszłam na trening jazzu do miejscowej szkoły tańca. Było naprawde świetnie. Grupy tu są bardzo małe, nie to co w Egurroli 40 osób. Bede tam chodzić 2 razy w tygodniu, we wtorki i czwartki. W piątek jak wróciłam ze szkoły i zjadłam obiad (oczywiście mięso) zadzwoniła do mnie koleżanka z klasy- Livia i zapytała, że nie chciałabym z nią gdzieś wyjśc. Bardzo chętnie się zgodziłam, bo inaczej pewnie całe popoludnie spedziałabym w domu. Poszłyśmy ( z jeszcze jedna koleżanka z klasy - Marianą) najpierw do salony piekności, gzie Livia miała umówioną wizytę na regulowanie brwi, a potem przyjechala po nas mama Mariany i zawiozła do fryzjera gdzie Marina podcięła włosy. Potem wszystkie (razem z mama Mariany) poszlyśmy do jakiegos baru gdzie coś zjadłyśmy. Następnie pojechałam do domu Livii i tam gadayśmy i oglądałysmy Przyjaciół (ona też uwielbia ten serial). Wieczorem ( a właściwie w nocy) poszłam z Livia i innymi koleżankami do klubu 727. Wszyscy tańczyli do Brazylijskiej muzyki, pamiętam nazwe ale nie wiem jak to sie pisze. Było bardzo wesoło. Wyszłyśmy z klubu o 3 nad ranem. Ja już usypiałam na stojąco, ale dla nich to normalna godzina....W sobote, gdy już wstalam (kolo 12) poszłam z koleżankami z Penapolis do McDonalda. Mieli tam taka akcje o nazwie "McDia Feliz". polegało to na ty, że wszystkie pieniądze z BigMaców sprzedanych tego dnia zostały przkazane na leczenie dzieci chorych na raka. Potem pszłyśmy do Shopping, gdzie chciałam kupić sonie jakąs ksiązkę po angielsku. Znalazłam tylko dwie (2 i 3 częsć Zmierzchu). Jednak gdy spytałam się o cenę to pani oznajmiła, że jedna ksiązka kosztuje 75 reali (ponad 100 zł) więc jednak nie dokonałam zakupu. Potem poszłyśmy do klubu sportowego gdzie trening piłki nożnej mieli nasi koledzy. Wieczorem wróciłam do domu, zjadłam pizze i szybko poszłam spać. W niedziele ok. 13 pojechalam z moimi host rodzicami na "działkę" siostry mojego host taty. Trudno to porównać z naszymi polskimi działkami. W pierwszej chwili myślałam że to jakiś ośrodek wypoczynkowy, ale okazało się ze to wszystko nalezy tylko do mojej cioci. Najbardziej dziwiłam się jak zobaczyłam, że mają tam pracowników (chodzących w uniformach z logo "Estanci Acapulco"). Jak zwykle było churrasco, czyli grill. Po obiedzie mój wuje zabrał mnie i znajomych swojego syna na motorówkę. Potem przesiadlam sie na trochę mniejszą motorówkę, z moim kuzynem i jego znajomymi i kto chciał mógł popływać na pontonie na motorówka (ja nie chciałam :). Wróciliśmy do domu ok.19.




Trochę zdjęc Aracatuby:



Estancia Acapulco :




2 motorówka


wujek za sterem







ptaszarnia

z host tatą




mniejsza motorówka