sobota, 7 listopada 2009

Casamento czyli brazylijski ślub

Wiem, wiem, ze bardzo dawno nie pisałam, ale miałam drobne problemy z internetem. Więc...10 października odbył się ślub mojego brazylijskiego kuzyna, którego imienia nie jestem w stanie dobrze wymówić a co dopiero napisać. Ślub zaczął się o 20. Wszystko, ślub i wesele odbyło się w jednym miejscu, w "domu weselnym" poza miastem. Ceremonia bardzo rózniła się od tych w polskich kościołach, ale potem dowiedziałam się, że ślub nie był katolicki. Nie było księdza tylko mężczyzna i kobieta, najprawdopodobniej pastorzy. Panna młoda Carolina miała przepiekna suknie i bardzo długi welon. Ogólnie wszystko było bardzo pięknie zrobione. Podczes ślubu grała orkiestra złożona z ok. 30 muzyków. Sam ślub trwał ok. godziny. Potem zaczelo się wesele które skończyło się o 5 nad ranem. Było bardzo fajnie. Najbardziej podobał mi się występ zespołu "disco" ktory był bardzo zabawny. Wszyscy śpiewali i tanczyli do najwiekszych przebojów Abby i innych bardzo znanych zespołów. Ja głównie spedzałam czas z moja koleżnaka z Danii, której host rodzina też była zaproszona na ślub. Jedzenia było bardzo dużo. Na początku wszyscy dostali zupę krem z krewetek a potem każdy mógł podejśc do bufetu i wybrać sobie na co tylko miał ochotę. Była tradycyjnie wołowina, krewetki, ryż, fasola...naprawde bardzo dużo. Jednak najlepszy był deser. Na jednym ze stołów były porozstawiane misy z rozmaitymi czekoladkami i każdy mógł brać ile chciał. Jak już wcześniej pisałam przyjecie skonczyło się ok. 5 i wtedy poszliśmy do domu...jednak nie pospałam długo bo już o 11 rano moja host mama mnie obudziła i powiedziała, że zaraz przyjedzie po mnie moja druga host rodzina i jak wcześniej było ustalone jade z nimi na grilla.


Zdjęcia :





czekoladki

z Polyanną

Z Cathrine (Dania), jej host mama i moja host mama

z Cathrine

minitorcik


moja host mama, młoda para, moja host siostra i host tata



rodzina


słodycze


z host tatą







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz